Wiersze Anny Marii Goławskiej w tłumaczeniach Marcina Wyrembelskiego / Poesie di Anna Maria Goławska in traduzione di Marcin Wyrembelski
w kolorze skóry
wszystko nas różni
bajki które tobie matka
mi ojciec czytali przed zaśnięciem
bogowie do jakich mieliśmy
się modlić w godzinie zmory
(moja nie nadeszła
twoja miała bladą skórę
krzywe zęby i dziesięć chłopięcych rąk)
słowa wyrywające się nam czasem
z języków w których wyrośliśmy
zakorzenionych w nas głębiej
niż przypuszczałby ktokolwiek
z twoich obecnych przyjaciół
wszystko doskonale nas różni
kolor skóry w skórze kolor blizn
nel colore della pelle
tutto ci rende diversi
le fiabe che ci leggevano – a te la madre
a me il padre – prima di farci addormentare
gli dèi a cui avremmo rivolto le nostre
preghiere per scacciare la strega nell’incubo
(la mia non è mai arrivata
la tua aveva la pelle pallida
denti storti e dieci mani puerili)
le parole che a volte ci scappano
dalle lingue in cui siamo cresciuti
radicate in noi più in profondità
di quanto si potesse immaginare
ciascuno dei tuoi amici di oggi
tutto ci rende perfettamente diversi
il colore della pelle nella pelle il colore delle cicatrici
***
ponieważ zwyczajne punkty zaczepienia
jak dom dziecko mężczyzna stała praca
nie imają się mnie wyjeżdżam
coraz częściej na jakiś czas
na przykład na małą wyspę
gdzie ziemię uprawia się niekiedy
młotem pneumatycznym
w marcu zaprzestaje padać
i topić się można tylko w morzu
które jest zawsze blisko
albo w kocich łzach
***
siccome gli ordinari punti di appoggio
come la casa i bambini l’uomo il lavoro fisso
non si confanno a una come me parto
sempre più spesso per un po’
ad esempio per una piccola isola
dove la terra va coltivata a volte
con il martello pneumatico
in marzo smette di piovere
e si può affogare solo nel mare
che è sempre a portata di mano
oppure nelle lacrime dei gatti
***
na starość zamieszkam przy rodzinie
wychudłych brzóz o posiwiałych liściach
i korze łuszczącej się w białe
cienkie jak papier płaty
co rano będziemy wypatrywać
dziewczynki z piórem w kieszeni
która napisze list zamknie rulonik w butelce
i wrzuci w słodkie wody
odpływającej rzeki
***
passerò la mia vecchiaia presso la famiglia
di betulle striminzite dalle foglie canute
e dalla corteccia che si squama in falde
bianche come la carta
ogni mattina attenderemo con ansia l’arrivo
della ragazzina con una penna in tasca
che scriverà una lettera la infilerà arrotolata in una bottiglia
buttandola nelle acque dolci
del fiume che scorre
***
to już nie jest mój dom
to już nie są moje zwierzęta
pies pod stołem ogryza kość
lepiej dajmy mu teraz spokój
kot wyrwał się z rąk
do słońca na podwórzu
biorę ostatnią książkę
którą nie wiadomo kto kupił
weź ty mnie już nie będzie potrzebna
do stołu nie podano
samochód czeka przy bramie
robię obojętną minę
do skończonej gry
są w życiu rzeczy które się liczą
i są te już policzone
***
questa non è più casa mia
questi non sono più i miei animali
il cane sotto il tavolo rosicchia un osso
è meglio lasciarlo stare ora
il gatto si è divincolato dalla stretta
correndo verso il sole nel cortile
prendo l’ultimo libro
comprato da chissà chi
prendilo tu io non ne avrò più bisogno
non è stato servito al tavolo
la macchina attende al cancello
faccio un’espressione indifferente
a un gioco ormai finito
ci sono nella vita cose che contano
e quelle che sono già contate
***
w taki poranek kiedy niebo
szoruje szarym brzuchem o asfalt
wstajesz tylko dla kota
ale on woli zasnąć
przypuszczasz że jesteś taka sama
(samotna i nieszczęśliwa) jak inni
którzy wklejają smutne cytaty na fejsie
ci inni stają się coraz bardziej
tacy sami
***
una mattina come questa quando il cielo
sfrega l’asfalto con la sua pancia grigia
ti alzi solo per il tuo gatto
ma lui preferisce addormentarsi
ti sembra di essere uguale
(solitaria e infelice) a tutti gli altri
che incollano le citazioni tristi su facebook
e quegli altri diventano sempre più
uguali
lato
to było jakieś osiem lat po wojnie
dalekiej wojnie na której
zginęło kilku twoich przyjaciół
a moi kilku moich coś
o niej słyszało
mogą podać jakieś nazwisko
ale nie są tak do końca pewni
siedzieliśmy na zamkowym murze
gdzieś w słonecznej czystej
wymarzonej europie
udając zwyczajnych turystów
(ja już mniej muszę udawać
ty chyba udawać musisz więcej)
ty za mną ja przed tobą
w pomieszaniu języków
nadchodziła ciemność
(ktoś poprosił nas jeszcze o zdjęcie)
wlokła ciało po schodach
zbierało się na deszcz
zbierało się na płacz
zbierało się na szczęście
estate
è successo all’incirca otto anni dopo la guerra
una guerra ormai lontana in cui
avevano perso la vita alcuni tuoi amici
invece i miei alcuni dei miei
ne avevano sentito parlare
sono in grado di citare qualche nome
ma non sono sicuri fino in fondo
eravamo seduti sopra le mura del castello
da qualche parte di un’Europa
sognata solare pulita
ognuno fingendosi un turista qualunque
(io posso permettermi di fingere meno
tu invece devi fingere di più)
tu dietro a me e io davanti
nella confusione delle lingue
scendeva il buio
(qualcuno ci ha chiesto di fargli ancora una foto)
trascinando il suo corpo per le scale
mancava poco a piovere
mancava poco a piangere
mancava poco a essere felici
matka pisze wiersz o narodzinach syna
jakie to szczęście że moja matka
nie jest artystką i nie zdradza
szczegółów moich narodzin
adresu szpitala i chorób
które przeleżałam
w zapoconej pościeli
problemów jakie rosły
wraz ze mną nie zamienia
w sztukę współczesną
o tobie nigdy nie mówię
nikt nawet nie podejrzewa
mnie o taki stan posiadania
rozpiera mnie milczenie
radość niewysłowiona
la madre scrive una poesia sulla nascita del figlio
che fortuna che mia madre
non sia un’artista e non riveli
i particolari della mia nascita
l’indirizzo dell’ospedale e le malattie
che mi hanno costretta a stare ferma
sotto le lenzuola sudate
i problemi che andavano crescendo
con me non li traduca
in arte contemporanea
di te non parlo mai
nessuno sospetta nemmeno
di quanto io abbia in mio possesso
mi riempie del tutto il silenzio
una gioia inesprimibile
miasteczko
mieszkałam kiedyś nad wąskim jarem
między wysokimi kamienicami
w którym zalegał mokry cień
i gołębie kupy
dołem nikt nigdy nie przechodził
rower bez koła rdzewiał w ciemnej ciszy
liszaje pełzały po tynku
w szczelinach opuszczonych żaluzji
mżyło mętne światło
siedem okien dalej zobaczyłam cię
któregoś wieczoru
z rudym kotem na rękach
potem prosto z baru
poszliśmy do ciebie
i wreszcie się otworzyły okna
na moją stronę
cittadina
una volta abitavo sopra uno stretto burrone
tra i palazzi d’epoca alti
nel quale stagnava un’ombra umida
pieno di cacche dei piccioni
di sotto non passava mai nessuno
una bicicletta senza una ruota arrugginiva in un silenzio buio
i licheni strisciavano sull’intonaco
nelle fessure delle gelosie abbassate
trapelava una luce fosca
sette finestre più in là ti scorsi
una sera
con un gatto rosso in braccio
poi direttamente dal bar
andammo da te
e finalmente si aprirono le finestre
che davano su dove abitavo io
o twojej pięknej matce
o twojej pięknej matce myślę wyłącznie
w autobusach miejskich obrośniętych szronem
który jak mech tłumi światła kroki ślady palców
i oddziela miejsce od czasu mnie od przeszłości
miłość jakiej nie potrafię pojąć albo pospolita
bezmyślność pozwala jej co dzień patrzeć
na twoje usta odbite jak w lustrze nie wiedziałeś
że macie ten sam wyraz choć całkiem inne zdania
wsiadam do białych autobusów za twoją matką która
ciągnie za ręce dwóch chłopców starszy zejdzie
na psy młodszemu będziemy wybaczać wszystko
i brudne naczynia i brudne kochanki
pensando alla tua bella madre
alla tua bella madre penso solo
negli autobus urbani coperti di brina
che come il muschio attenua luci passi tracce delle dita
e separa il posto dal tempo e me dal passato
l’amore che non riesco a concepire oppure l’ordinaria
dissennatezza le permette di guardare ogni giorno
le tue labbra riflesse come in uno specchio non sapevi
che aveste la stessa espressione malgrado le opinioni divergenti
salgo sugli autobus bianchi dietro a tua madre che
trascina per mano due ragazzi il più grande
farà una brutta fine al più piccolo perdoneremo tutto
sia i piatti sporchi nel lavello sia le sporche amanti
wiersz religijny
kiedy
kładę się na grzbiecie
rozpędzonej ziemi
szumią gładkie obrzeża powietrza
skowronek spada z pola
w górę jak oderwana grudka
trzymam się
włochatych łodyżek mleczów
obsiadają mnie
płochliwe nasiona
żuk idzie w poprzek
długiego garbu żyły
nie poruszam się
to jest wiersz religijny
poesia religiosa
quando
mi sdraio sulla schiena
della terra che gira vertiginosa
frusciano i cigli lisci dell’aria
un’allodola cade dal campo
in alto come una zolla staccata
mi aggrappo
agli stelini lanuginosi dei tarassachi
su di me si posano a sedere
dei semi timorosi
uno scarabeo attraversa
la lunga gobba della vena
non mi muovo
questa è una poesia religiosa
***
i ja będę mieć swoje wiersze zebrane
przez ciebie w album zapisanych kartek
z jednym rudym rysunkiem i w pamięć
lubisz porządkować rzeczywistość
ułożysz wszystko chronologicznie
będziesz przywracać ład trochę zły
że znów pomyliłam kolejność dni i godzin
i umarłam przed tobą
***
anch’io avrò le mie poesie scelte
da te raccolte in un album di appunti
con un disegno rosso rame scritti nella memoria
ti piace rimettere a posto la realtà
sistemerai tutto cronologicamente
ripristinando l’ordine sarai un po’ arrabbiato con me
perché ho di nuovo confuso la successione dei giorni e delle ore
e sono morta prima di te
***
kto będzie tak o mnie dbał
jak wielkomiejskie billboardy
pulsujące wzdłuż głównych arterii
czułe na wszystkie potrzeby
i każdą możliwą zachciankę
mojego wyjątkowego ciała i intelektu
kto zerwie dla mnie stare związki
frazeologiczne i naznaczy
wodę papierosy tabletki
oraz inne niezbędne przedmioty
troską o moje zdrowie
szczęście i bezpieczeństwo
kto będzie gotów dzielić siedem
przez dwadzieścia cztery
odda się za cenę jednego impulsu
i pozostanie zawsze gratis
gdzie indziej mnie odnajdzie
tak bezwarunkowa miłość
***
chi si prenderà cura di me
come i cartelloni pubblicitari nelle metropoli
che pulsano lungo le arterie principali
pronti a soddisfare tutti i bisogni
e ogni immaginabile ghiribizzo
del mio corpo e del mio intelletto eccezionali
chi spezzerà per me i vecchi
fraseologismi e riempirà
l’acqua le sigarette le pillole
e altri oggetti necessari
di premura per la mia salute
felicità e sicurezza
chi sarà disposto a dividere sette
per ventiquattro
si offrirà al prezzo di uno scatto
e resterà sempre gratuito
dove se non qui mi ritroverà
un amore così incondizionato?
supermarket
mieszkam na przedmieściu
gdzie samochody bez twarzy
zamykają za sobą bramy z „security”
nie znam tu nikogo a pan
jest taki niezmiennie otwarty ciepły
pana wewnętrzne poukładanie
zapewnia poczucie bezpieczeństwa
prowadzi mnie pan od rybiej lodówki
przez pachnące balsamy
ku gorącym ciasteczkom
mogę patrzeć dotykać smakować
pan zostawia czas na decyzję
nie zmusza jedynie zachęca
i coraz to inną rzecz oferuje
niemal za darmo
a przecież nawet uczucia kosztują
ja wiem pana nie stać na stosunki
z wyłącznie jedną kobietą
ale tak chciałabym żeby choć raz
wsunął pan swój czerwony liścik
pod tylko moje drzwi
supermercato
abito in periferia
dove macchine senza volto
si chiudono alle spalle cancelli con la scritta “security”
non conosco nessuno e invece lei signore
è sempre così aperto e caloroso
il suo ordine interiore
mi fa sentire al sicuro
lei mi conduce dal congelatore con i pesci
attraverso le fragranze dei balsami
verso i biscotti appena sfornati
posso guardare toccare assaggiare
lei mi lascia il tempo per decidere
non mi costringe mi invita soltanto
e mi offre sempre cose nuove
quasi gratis
invece perfino i sentimenti costano
lo so lei non è in grado di intrattenere rapporti
con una sola donna
ma vorrei tanto che almeno una volta
infilasse il suo bigliettino rosso
solo sotto la mia porta
***
oparłeś dzisiaj lekko
dłoń na moim ramieniu
a mi tam dusza rośnie
drżąco pierzaście dziwnie
i jak ja się teraz oddam
martwej ciężkiej ziemi
z takim ledwie rozkwitłym
trzepotliwym skrzydłem
***
hai appoggiato oggi con leggerezza
la mano sulla mia spalla
proprio laddove mi cresce l’anima
con tremore piumosamente e in modo strambo
e come faccio ora a concedermi
alla terra morta e pesante
con un’ala a malapena
sbocciata e svolazzante
***
przez trzy dni i przez trzydzieści osiem stopni
w cieniu nie udaje mi się napisać do Sary
zgrabnej pocztówki z podrzędnego hotelu
na południu europy gdzie czerwone wino
wprost z lodówki jest na porządku dziennym
jeśli w ogóle cokolwiek można tu nazywać porządkiem
leżę na wilgotnym prześcieradle w dymie
z trzciny wypalanej w rowie między szosą a linią kolei
za torami jest plaża morze chłodne i przezroczyste
jak ty moja północna Saro ktoś za ścianą katuje
non stop kawałek Floydów how I wish piszę
na spoconej kartce na więcej mnie teraz nie stać
how I wish you were here
***
per tre giorni e per via dei trentotto gradi
all’ombra non riesco a scrivere a Sara
una cartolina succinta da un albergo da quattro soldi
nel sud dell’europa dove il vino rosso
estratto dal frigo è all’ordine del giorno
se si può chiamare ordine ciò che qui mi circonda
sono sdraiato su un lenzuolo umido avvolto dal fumo
della canna bruciata nella fossa che separa la strada dalla ferrovia
oltre le rotaie c’è una spiaggia un mare fresco e limpido
come te la mia Sara del nord qualcuno dietro alla parete ascolta
a martello il brano dei Pink Floyd how I wish e io scrivo
su un foglio sudato per il momento non sono in grado di far altro
how I wish you were here
***
również strony internetowe
w ciągłej budowie
niedoglądane od wielu miesięcy
z ułomnymi linkami
wskazującymi nieaktualne adresy
powtarzają uparcie
stare historie których nikt
nie chce słuchać
również one
***
anche le pagine internet
in continuo allestimento
non visitate da più mesi
con i link difettosi
che indicano indirizzi inattuali
ripetono con caparbietà
le vecchie storie che nessuno
vuole più ascoltare
anche loro
Agrigento
Agrigento płynie ponad doliną świątyń
zdziera dziobem kolce z mięsistych liści opuncji
chwieją się odrapane maszty katedry
w dali błyszczy ciemna łuska morza
podajesz mi na widelcu białe ciało dorsza
spęczniałe rodzynki i wino w cienkim kieliszku
a potem zaczynamy iść
rozkołysanym krokiem marynarzy
po pozłacanym pokładzie miasta
biodro w biodro jak syjamskie bliźnięta
od czasu do czasu całujesz mnie
ustami pachnącymi rybą
spod ławek zacumowanych wzdłuż ulic
przyglądają się nam beżowe koty
które nigdy nie jadły do syta
rano kiedy w burtę miasta
uderzy pierwsza fala słońca
będziesz spał zawinięty w prześcieradła
z drzewka oderwie się parchawa pomarańcza
sprzątaczka zapuka do drzwi
Agrigento
Agrigento solca il cielo sopra la valle dei templi
con la sua prua strappa le spine dalle foglie carnose del fico d’India
traballano scrostati gli alberi maestri delle cattedrali
in lontananza luccica la scaglia scura del mare
mi porgi in punta di forchetta la bianca carne del merluzzo
l’uvetta gonfia e il vino in un calice smilzo
e poi ci mettiamo in cammino
con il passo barcollante dei marinai
sopra la tolda dorata della città
fianco a fianco come gemelli siamesi
di tanto in tanto mi baci
con la bocca che sa di pesce
da sotto le panchine ormeggiate lungo le strade
ci scrutano i gatti beige
che non hanno mai mangiato a sazietà
la mattina quando la prima onda del sole
si abbatterà sul babordo della città
tu dormirai avvolto nelle lenzuola
dall’albero si staccherà un’arancia ticchiolata
la donna delle pulizie busserà alla porta
ciała
i teraz ty jesteś i ja jestem i jesteśmy
tajemnicą, która nigdy więcej się nie zdarzy
E.E. Cummings
nie mów
pozwól mnie opisywać twoje
na poły wymyślone ciało
prawie niewidzialne jeśli
nieprzykryte słowem
oto masz miękki brzuch dziecka
które przyszło nad strumień napić się
wody pełnej srebra i rozdrganych liści
między twoimi śpiącymi sutkami
rozpinam linę zdania
utkaną luźno z drobnych liter
palindrom do którego
uśmiechniesz się w lustrze
(autore ero tua)
nie mów nie zdradzaj
mi niczego do kogo wrócisz
kto nie wie że tu jesteś
i corpi
e ora tu sei e sono io e siamo entrambi
un mistero che non succederà mai più
E. E. Cummings
non parlare
permetti che io descriva il tuo
corpo inventato a metà
quasi invisibile se
non coperto dalla parola
ecco la tua pancia morbida da bambino
che è venuto al ruscello per bere
l’acqua piena d’argento e di foglie tremanti
tra i tuoi capezzoli assopiti
stendo la fune della parola
tessuta a trama larga da lettere minuscole
palindromo a cui tu
sorriderai allo specchio
(autore ero tua)
non parlare non tradire
nulla a chi ritornerai
chi non sa che sei qui
cienie
nad Porto płyną chmury
jak różowe brzuchy zeppelinów
płoną zimne przęsła podwójnego mostu
trzynastolatka wlecze po murze
pokraczne ciemne monstrum
uczepione jej kostek
Ribeira drży w złotych łuskach rzeki
zachód
le ombre
sopra Porto passano le nuvole
come i pancioni rosa dei dirigibili
ardono le campate fredde del doppio ponte
una tredicenne trascina sul muro
uno scuro mostro impacciato
avvinghiato alle sue caviglie
Ribeira freme nelle scaglie dorate del fiume
il tramonto
latarnie
latarnie to smukłobiodre panny uliczne
z ciężkim wodogłowiem blasku
który im wygina cienkie szyje
przyprawiają o szaleństwo skrzydlate owady
i zawracają do nieba mżawki
szczebiotliwe nasionka
wychodzą wieczorami w zbyt obcisłych sukienkach
z plamami od rdzy i lepkiej gumy
wyżutej przez podrostków
by przez całą noc po cichu i bez cienia skargi
trzymać złe mrukliwe miasto
na łańcuchach światła
i lampioni
i lampioni sono le ragazze di strada dai fianchi snelli
con una pesante idrocefalia di lucentezza
che contorce loro i colli sottili
fanno impazzire gli insetti alati
e fanno tornare al cielo la pioviggine
i semi garruli
escono di sera in vestiti troppo attillati
con macchie di ruggine e di gomma appiccicosa
masticata a più non posso da pivelli
per poi tutta la notte in silenzio e senza un’ombra di lamento
tenere questa cittadinaccia mugugnante
alle catene della luce
Madonno z klatki schodowej
Madonno z klatki schodowej
którą wytarły z kurzu ciemne
palce muzułmańskiego chłopca
Tobie to należą się pocałunki
które dawałam jemu
Tobie też należą się pocałunki
dziękczynne i co jeszcze mogłabym
najsłodsze ananasy i pełne słońca
melony w żółtej skórce albo polski
sernik który piekę tutaj z duńskiego
twarożku cottage
Madonno z klatki schodowej
którą wchodziłam na trzecie piętro
gdzie za drzwiami z blachy spał
mój lux mundi jego ręce
zamiast twoich zdarzało mi się
całować bezmyślnie i niepotrzebnie
Madonna del vano scale
Madonna del vano scale
che spolveravano le dita scure
di un ragazzo musulmano
a Te spettano i baci
che io davo a lui
a Te spettano anche i baci
di gratitudine e molto altro ancora
gli ananas più dolci e i meloni
dalla buccia gialla grevi di sole o il cheesecake
polacco che qui faccio usando la ricotta
danese cottage
Madonna del vano scale
che percorrevo salendo al terzo piano
dove dietro a una porta di lamiera
dormiva la mia lux mundi le sue mani
invece delle tue mi capitava di
baciare con sventatezza e senza alcun bisogno
Modlitwa
papierowa madonno z drugiego piętra
zejdź ze mną do piwnic gdzie wiodą
szorstkie drzwi z sękatych desek
sto lat temu malowanych na biało
spójrz na dziecięcy rowerek
w jego zardzewiałych szprychach
balansują na długich cienkich nogach
okrągłobrzuche pająki i chłopca
co na nim bez trzymanki pokonywał
najostrzejsze zakręty pomiędzy domami
by wpaść w ramiona swojej matki
z uśmiechem z fotografii tego chłopca
nie mojego kochanka który wraca nad ranem
od płodnych dziewcząt tego chłopca chroń
Preghiera
madonna di carta del secondo piano
scendi con me in cantina dove conduce
la porta ruvida fatta di assi nodose
verniciate di bianco cento anni fa
guarda quella bici per bambini
nei raggi arrugginiti delle sue ruote
oscillano sulle zampe magre e lunghe
i ragni tondopanciuti e questo ragazzo
che su quella bici percorreva senza mani
le curve più strette tra le case
per poi catapultarsi nelle braccia di sua madre
con il sorriso stampato sulla sua fotografia
non il mio amante che torna all’alba
dalle ragazze fertili questo ragazzo proteggi
reportaże
żywym językiem opowiedz
o trupach nazwij
dzieci po imieniu
dorośli mogą mieć przykryte twarze
nie zrobi to różnicy ani wrażenia
przytocz cytat dwie dane przytocz pustą butelkę
znajdź dobry szczegół bucik w piasku
czyjąkolwiek rękawiczkę
chwyć się tonącego
i zrób to naprawdę szybko
i reportages
con una lingua viva racconta
dei cadaveri chiama
i bambini con i loro nomi
gli adulti possono avere i volti coperti
ciò non farà né differenza né impressione
riporta una citazione due dati riporta una bottiglia vuota
trova un buon dettaglio una scarpina nella sabbia
il guanto di chiunque sia
aggrappati a chi annega
e fallo in quattro e quattr’otto
ryba z puszki
zawsze napełniały mnie czułością
jak rozproszonym światłem
kruche rybie kręgosłupy
zamieniające się pod opuszką palca
w proch
można mieć w oczach ocean
i oddzielając widelcem
poszczególne kawałki mięsa nadawać
im imiona śnić o sieciach ze sznurka
pachnących wodorostami
które z wyblakłej burty
spadają w granatową toń
można kochać jedzenie
i można sycić się miłością
pesce in scatola
mi hanno sempre riempito di tenerezza
come di luce diffusa
le fragili spine dorsali dei pesci
che sotto i polpastrelli si sgretolano
in polvere
si può avere un oceano negli occhi
e separando con la forchetta
i singoli pezzi di carne dar loro
i nomi sognare le reti fatte di spago
che profumano di alghe
che dal bordo della barca sbiadito
sprofondano nel blu del mare
si può amare il cibo
e si può saziarsi d’amore
Siena
siedzę na Piazza San Giovanni
w gigantycznym cieniu baptysterium
i nie zamierzam zanieść się płaczem
bo jestem twarda pękł mi czerwony lakierek
i wygląda jak rana marznę
za kawę każą płacić z góry i za dużo
obok turyści żują żółwie w kształcie bułek
z surową szynką będą mieli zęby pełne włókien
wszystko mi się kojarzy z katastrofą
czarną śmiercią po której miasto
nie wróciło do siebie do stromych ulic i malowania
złotych madonn na deskach
wszystkie języki wokół mnie zdają się
mówić o katastrofie a zwłaszcza niemiecki
i holenderski w gardłach nawykłych do wysiłku
albański zaś pełen jest mokrego lamentu
C. powiedział: quando arrivi basta che mi chiami
ale choć nazywałam go kluczem (kto mógł
nazwać go bardziej)
to nie wystarczyło
Tłumaczenie Marcin Wyrembelski
Siena
sono seduta in Piazza San Giovanni
all’ombra gigantesca del battistero
e non intendo scoppiare in lacrime
perché ho la pelle dura mi si è spaccata la mia scarpetta in vernice rossa
e sembra una ferita mi sto gelando
per un caffè ti fanno pagare troppo e in anticipo
accanto i turisti masticano le tartarughe a forma di panini
con nel mezzo il prosciutto crudo avranno i fili tra i denti
tutto mi fa pensare a una catastrofe
alla peste nera dopo la quale
la città non è tornata come prima alle sue strade ripide e a dipingere
le madonne dorate sulle assi di legno
tutte le lingue intorno a me sembrano
vociare di una catastrrofe e soprattutto il tedesco
e il nederlandese nelle gole abituate allo sforzo
l’albanese invece è pieno di un lamento umido
C. ha detto: quando arrivi basta che mi chiami
ma nonostante lo chiamassi chiave (chi avrebbe saputo
chiamarlo più)
ciò non è bastato
Traduzione Marcin Wyrembelski
ciągłość
miesiąc jest kot jest dwieście milionów lat
w ostrożności z jaką przystępuje
do beznogiego ciała sznurka
i kark mu łamie
Tłumaczenie Anna Goławska/Filippo Abisso
continuità
da un mese e’ il gatto ci sono duecento milioni di anni
nella cautela con cui si accosta
al corpo senza zampe della corda
e le rompe il collo
Traduzione Anna Goławska/Filippo Abisso